Po pierwsze nie zawstydzać
„Jest to coś, z czym często się spotykam, kiedy rozmawiam z przedsiębiorcami o działalności społecznej, że nie wszyscy chcą o tym mówić. To jest ich całkowicie indywidualna decyzja. Ale ja cenię sobie to, że mogę być przykładem. I że moje projekty mogą być przykładem. Natomiast 60-70% tego, co robię, jest nieznane publicznie, bo to jest kwestia godności osób, którym się pomaga. I szacunku do tych osób, które, czasami zdarza się, są w tragicznej, dramatycznie złej sytuacji. No i wtedy pokazywanie tego byłoby nieetyczne.” – usłyszałam niedawno od jednego z przedsiębiorców. I bardzo się z tym zgadzam.
Filantropia potrzebuje dobrze opowiedzianej historii i bohaterów. Dobre historie poruszają, przyciągają uwagę i pieniądze. Dzięki nim można zrobić więcej, szybciej, lepiej. Ale jak mówić, żeby pokazać problem, ale nie zawstydzać?
Aktor Thomas Sadoski, który współpracuje z organizacją War Child USA wprost mówi: „Nie przynoszę ani nie pozwalam na obecność kamer. Ostatnią rzeczą, jakiej ci ludzie potrzebują, jest ktoś, kto wciska im kamerę w twarz. Każdy jest w stanie zrozumieć, że jeśli twoje dziecko dosłownie umiera z głodu w twoich ramionach, nie chcesz, aby ktoś fotografował nie tylko twoją nędzę, ale także twój wstyd”. To jesteśmy w stanie zrozumieć.
Ale czy powiedzenie wychowankowi domu dziecka: „Chcemy przygotować film o tym, jak wam pomagamy. Jeżeli nie zgodzisz się, żebyśmy sfilmowali Ciebie razem z innymi dziećmi podczas zajęć gotowania, to niestety nie będziesz mógł w nich uczestniczyć” również jest w porządku? Czy publikowanie zdjęć „przed i po” remoncie mieszkania, na który ktoś otrzymał od nas pieniądze, oczywiście z jego wizerunkiem, nie jest jednak dla niego zawstydzające mimo, że wyraził na to zgodę?
Darczyńcy co do zasady znajdują się w pozycji siły. W zamian za pomoc mogą wymagać, kontrolować, stawiać warunki. To zawsze stwarza ryzyko wykorzystania strony słabszej.
Dbanie o godność potrzebujących to także przywilej, filantropów.