Niechciane koszty obsługi filantropii

Czasem jestem zmęczona tłumaczeniem, dlaczego organizacje społeczne potrzebują kosztów administracyjnych. Ich praca, podobnie jak każda inna, kosztuje. Dziwne?

Organizacje mają koszty administracyjne, muszą je mieć. Nie da się leczyć depresji, karmić głodnych, czy wspierać bezdomnych bez infrastruktury i pewnego stopnia organizacji, obsługi IT, a często biura. Eksperci, którzy w organizacjach pracują, zasługują na stabilne wynagrodzenie, świadczenia zdrowotne, ergonomiczne krzesło. To wszystko ma swoją cenę i musi mieścić się w ramach ich budżetów. Wszystkie organizacje, które komunikują, że 100% otrzymywanych darowizn przeznaczają na pomoc innym, finansują swoje koszty ogólne w inny sposób. Muszą, nie ma innej możliwości.

Specyfiką kosztów administracyjnych jest to, że mają je wszystkie organizacje. Mają je też najlepsze w swojej klasie firmy, choć nikt nie zwraca na to większej uwagi. Przyjmuje się, że tyle ten produkt czy usługa kosztuje. Kupując książkę, nie pytam przecież ile z 39,99 złotych poszło do autora, a ile na koszty biurowe lub papier.

Organizacje ze zbyt małymi kosztami administracyjnym (a widziałam ich przez te lata zdecydowanie zbyt dużo) nie inwestują w rozwój i największy swój zasób – zespół, jego wiedzę, kwalifikacje, doświadczenie. A przecież każdy chciałby pracować z najlepszymi w swojej klasie specjalistami od zmiany społecznej.  

Zatem jeżeli podejmując decyzję o współpracy z organizacją, Twoim podstawowym kryterium jest finansowanie najniższych kosztów administracyjnych, oznacza to po prostu, że potrzebujesz lepiej zrozumieć, jak one działają😊

Dla tych którzy chcą potwierdzenia w danych – raport “Paying what it takes. Funding indirect costs to create long-term impact”, o rynku w Australii choć problemy te same. I nieustannie polecam wciąż aktualny TED Talk Dana Pallotty z 2013I nieustannie polecam wciąż aktualny TED Talk Dana Pallotty z 2013 „The way we think about charity is dead wrong”.