Patagonia inspiruje, konstrukcją podatkową również
Nigdzie na świecie ulgi podatkowe nie są główną motywacją do podejmowania działalności filantropijnej, ale są niezwykle istotnie w jej kontynuacji. Przykład Patagonii dobrze to pokazuje.
„Ziemia została teraz naszym jedynym udziałowcem” to zdanie założyciela firmy Patagonia Yvon Chouinarda zapada w pamięć. Nie bez przyczyny.
Zamiast sprzedać swoją firmę lub wejść na giełdę rodzina Chouinard przeniosła prawo własności do niej na rzecz funduszu powierniczego Patagonia Purpose Trust i organizacji non-profit Holdfast Collective. Zrobiła to w celu zachowania niezależności Patagonii oraz aby jej zyski – około 100 milionów dolarów rocznie – były wykorzystywane w celu przeciwdziałania zmianom klimatycznym.
Jest to niezwykłe posunięcie biorąc pod uwagę, że większość miliarderów co roku oddaje tylko niewielki ułamek posiadanego majątku. Nawet ci, którzy podpisali the Giving Pledge nie przekazują takich pieniędzy. Ciekawość wzbudza także fakt, że rodzina Chouinard nie ma prawa do żadnych ulg podatkowych z tytułu przekazanych darowizn. Co więcej zapłaci 17, 5 mln dolarów podatku od przekazanej Patagonia Purpose Trust darowizny (2% wszystkich przekazanych akcji), gdyż ta nie korzysta ze zwolnień podatkowych w tym względzie. Mogłoby zastanawiać, ale jako że przy takiej konstrukcji rodzina nie będzie musiała zapłacić podatku od zysków kapitałowych od wartości podarowanych akcji (Bloomberg szacuje, że byłoby to 700 mln dolarów) – dziwi już mniej. Również Holdfast Collective, która otrzyma pozostałe 98% akcji, nie posiada statusu, który pozwoliłby rodzinie na skorzystanie z ulg. Ale.. gdyby 98% z 3 miliardów dolarów przekazanej jej darowizny podlegało federalnemu podatkowi od darowizn, to wg. Evercore Wealth Management byłoby to już ponad 1 mld dolarów obciążonych 40% podatkiem. Teraz już nie dziwi, ale zaciekawia.
W kontekście Patagonii o podatkach mówi się mało, a szkoda, bo można się na tym przykładzie wiele nauczyć.
W przypadku osób bardzo zamożnych ulgi podatkowe nie są też wystarczającym motywatorem, bo często osoby te po prostu nie mogą z nich skorzystać. Dzieje się tak, ponieważ całe ich zespoły pracują nad tym, aby wykazywany dochód był jak najniższy. Stąd też nawet jeśli przekażą niewielką część swojego majątku na cele społeczne, to i tak przekroczy to ich dochód podlegający opodatkowaniu.
Faktem jest, że osoby bardzo zamożne nie płacą podatków jak wszyscy inni. Istnieje cały szereg mechanizmów, które im to umożliwiają. Nikt nie chce płacić większych podatków, jeżeli nie musi.
W takich sytuacjach zawsze najprościej zakrzyczeć – opodatkować bogaczy! Wydaje się to uzasadnione szczególnie w momencie coraz bardziej rosnącej krytyki w stosunku do miliarderów i korporacji, których retoryka o czynieniu świata lepszym często zderza się z działaniami, które przyczyniają się do powstawania problemów, które chcą rozwiązywać. Choć trzeba przyznać, że niektórzy miliarderzy otwarcie mówią o konieczności zwiększenia obciążeń dla najzamożniejszych (w tym także przedstawiciele Patagonii postulując dodatkowe opodatkowanie firm na rzecz ochrony klimatu).
W Polsce często zadajemy sobie pytanie, w jaki sposób wspomóc rozwój filantropii i jak przekonać najzamożniejszych, żeby w większym stopniu wspierali cele społeczne. W tym kontekście często mówi się o zwiększaniu limitów ulg podatkowych.
A może by tak zadać inne pytanie: w jaki sposób przekazując majątek na cele społeczne można byłoby:
- zachować kontrolę nad przekazanymi pieniędzmi, również w sposobie ich inwestowania,
- wspierać działania, które doprowadzą do realizacji celu społecznego, ale nie będą ograniczać się tylko do katalogu działań wynikających z ustawy o fundacjach, jeżeli będzie to uzasadnione i efektywne,
- uniknąć zapłacenia części podatków i w ten sposób przekazać więcej i różnych składników swojego majątku na filantropię…
a następnie stworzyć przekonywującą i nieuchronną alternatywę: albo zapłacisz podatek albo przekażesz część swojego majątku na cele społeczne?
Lepsze pytanie, lepsza odpowiedź.